Zaczęło się od tego, ze zgubiłam Big Shota - tak jak sama nazwa wskazuje nie jest to maleństwo.....
Chyba już pora przestać mówić o konieczności sprzątnięcia pracowni- czas najwyższy przejść do czynów.
Ale co tam- stwierdziłam, ze przecież mam robala- nie będę tracić czasu na poszukiwania- kiedyś się znajdzie.....
Zaczynam wycinać listki- wszystko cacy- ale zachciało mi się wyembossowanych żyłek na listeczkach.
Robię solidną kanapkę , kręcę nie bez wysiłku, coś tam trzeszczy i nagle trach - płytka C przeszła do historii....
Następnie przy wyjmowaniu szczątków skaleczyłam się wykrojnikiem ( tak, tak- ja tez do tej pory uważałam, ze to niemożliwe)
Potem już z górki, wena szalała, Jasi też ;) - ale mimo wszystko udało mi się machnąć 5 stron jesiennego albumu.
Bałagan po procesie twórczym niestety nie zmalał - więc jeżeli:
"ktokolwiek widział, ktokolwiek wie"
coś o moim BigShocie uprasza się o kontakt ;)
A tu kilka migawek mojego albumu:
Stemple Agaterii i Lemonade a papiery to oczywiście jedyne słuszne z